Aleks ogólnie ma dobry apetyt, chociaż oczywiście zdarzają się okresy że je mniej chętnie, szczególnie jak się gorzej czuje. Ogólnie jednak nie narzekam na jego apetyt, muszę nawet przyznać, że jak na małego alergika je całkiem dużo i chętnie.
Jednak wiele małych dzieci ma problemy z apetytem, jedzą wybiórczo, niezbyt chętnie i rodzice (głównie mamy) szukają różnych sposobów na zachęcenie ich do jedzenia.
Czasem te sposoby są bardzo kreatywne, ale zwykle obejmują teatrzyki (latające "samoloty"), prośby (zjedz, bardzo Cię proszę, zrób to dla mamusi), obiecanki (jak zjesz to dostaniesz nowy samochód, lego, lalkę, lizaka…), wpędzanie w poczucie winy (jak nie zjesz to mamusi/cioci/pieskowi będzie smutno/przykro), a nawet szantaże (jak nie zjesz to nie dostaniesz prezentu na urodziny). To czasem pomaga i dziecko zjada kilka kęsów pod taką presją, ale na dłuższą metę takie metody tylko pogłębiają problem i każdy posiłek dziecka zamiast przyjemnością staje się katorgą i stresem – zarówno dla niego jak i dla rodzica. Dodatkowo tego typu rozmowy negatywnie wpływają na relację rodziców z dzieckiem.
Poniżej przedstawiam kilka moich obserwacji i sposobów na zachęcenie dziecka do zainteresowania się posiłkami i ich jedzeniem.
Mała porcja nie przytłacza dziecka. Ważne jest także ładnie podane danie, dodatek kolorów, zabawne ułożenie elementów posiłku - wszystko to sprzyja uzyskaniu dobrych skojarzeń z posiłkami i lepszemu apetytowi. A jeśli danie mu posmakuje, warto mieć zarezerwowaną dokładkę. Dużym niejadkom można nawet nałożyć początkowo mikroskopijną porcję, jak „dla krasnoludka”. Rozbawione dziecko na pewno chętnie opróżni talerz i może okazać się, że następnym razem samo będzie chciało większą porcję niż krasnoludki. Także żywe kolory na talerzu mogą pozytywne wpłynąć na apetyt (jeśli dziecko nie lubi warzyw to pomocne mogą być popularne zabawne kanapki z warzywnymi buźkami itp.). A jeśli dziecko „nienawidzi” wszelkich warzyw, to można też je przemycać w różnych daniach typu zupy krem, kotlety warzywne, farsz do pierogów czy naleśników. Nawet jeśli dziecko ma alergię na wiele składników diety, to można przygotować te same produkty na różne sposoby, tak żeby posiłki nie były monotonne. Przykładowo jak Aleks był mały to jadł dużo batatów – starałam się przygotowywać je na różne sposoby – czasem była to zupa krem, czasem pieczone, w formie frytek, czasem jako składnik kotletów. Także popularna w diecie alergików kasza jaglana może być podawana na setki sposobów – jako budyń jaglany, ciasto jaglane, element farszu i wiele, wiele innych.
Małe dzieci nie muszą jeść jak przy królewskim stole – oczywiście można je uczyć kulturalnego jedzenia, ale u niejadków lepiej odpuścić wszelką presją związaną z posiłkami, także z formą ich spożywania, ponieważ to też może negatywnie wpływać na ich apetyt. Ciężko z przyjemnością jeść posiłek, gdy wciąż słyszymy uwagi odnośnie trzymania widelca, garbienia się czy mlaskania. Lekcje dobrych manier można za to prowadzić w formie zabawy przy udawanych posiłkach, np. w formie teatrzyku lalek, „obiadkach” z ciastoliny i innych zabaw. Nie należy też dziecka pospieszać przy jedzeniu – najlepiej jak będzie jadło w swoim tempie, nie podajemy posiłku niejadkowi, jeśli wiemy, że się spieszymy, bo nasz pośpiech i podenerwowanie nie będzie sprzyjało dobrej atmosferze przy posiłku.
Dziecko powinno móc decydować o wyborze posiłków przynajmniej raz na kilka dni – można ustalić zasadę ze np. każdy członek rodziny codziennie wybiera danie, jakie chciałby zjeść. Można zachęcać go do wybierania dać z książek kucharskich. Dziecko zapewne chętnie się zaangażuje i będzie świadomie uczestniczyć w wyborze menu, może zacznie też eksperymentować. Świetnym pomysłem jest także wspólne gotowanie z dzieckiem, które pomagając przy niektórych czynnościach ma okazję bliżej zapoznać się z gotowaniem i nabrać apetytu uczestnicząc w przygotowaniach i wdychając zapachy. Przez jakiś czas warto też ulegać preferencjom dziecka, nawet jeśli je tylko spaghetti, to można je przecież przygotowywać dodając do niego różne warzywa, różne rodzaje mięs czy makaronów.
Niewątpliwie regularne pory posiłków pozytywnie wpływają na apetyt. Wynika to głównie z fizjologicznych reakcji organizmu, który przyzwyczajony do określonej pory obiadu zaczyna wytwarzać wówczas więcej soków trawiennych, sprawiają one, że dziecko staje się po prostu głodne. Stałe pory powinny dotyczyć także przekąsek – nawet niewinne ciasteczko 20 minut przed obiadem może skutecznie osłabić apetyt dziecka – jego mózg dostaje sygnał, ze poziom glukozy jest odpowiednio wysoki i nie ma potrzeby spożywać teraz posiłku. I apetyt na zdrową zupkę znika. Przekąski najlepiej ograniczyć do pory drugiego śniadania i podwieczorku. W tym czasie warto wybrać zdrowe przekąski jak pokrojone warzywa, owoce, bakalie i położyć je na stole, tak żeby dziecko samo mogło sobie nakładać. Aleks bardzo lubi takie mini „szwedzkie” stoły i zjada wtedy bardziej różnorodne produkty, niż gdybym nałożyła mu je po prostu na talerz.
W niektórych przypadkach może być konieczna konsultacja z pediatrą, pamiętajcie, że niektóre choroby mogą powodować spadek apetytu. Natomiast jeśli o mnie chodzi, to mi apetyt wrócił (aż za dobrze) w nastoletnim wieku, wtedy zaczęłam jeść dużo, nawet więcej niż powinnam, i tak mi już zostało do dziś…
Moje doświadczenia jako niejadka
Ja osobiście byłam niejadkiem w dzieciństwie i pamiętam, że każda próba namawiania mnie do zjedzenia czegoś kończyła się ściskiem żołądka, a czasem nawet wymiotami. Było to dla mnie na tyle stresujące, że pamiętam te sytuacje do dziś, nawet niektóre konkretne posiłki. Wiem wiec, że namawianie do jedzenia może stanowić dla dziecka poważny stres, skoro ja pamiętam to nawet kilkadziesiąt (!) lat później. Byłam naprawdę strasznym niejadkiem, nie lubiłam jeść i jedzenie było dla mnie czymś, co mogłoby w ogóle nie istnieć. Jadłam 3-4 potrawy, wszelkie inne wzbudzały we mnie zdecydowaną niechęć. Współczuję mojej mamie, która na różne sposoby starała się przekonać mnie do jedzenia, niestety wszelkie jej próby były nieskuteczne. Natomiast pamiętam, że zawsze chętnie jadłam praktycznie wszystko poza domem – na wakacjach u cioci, na koloniach, czy nawet w szkole. Z czego to wynikało? Nikt mnie wtedy nie namawiał do jedzenia, bo nikomu nie zależało na tym żebym coś zjadła, tak jak mojej mamie. Nie było presji. I to jest właśnie według mnie najlepszy sposób na niejadka – brak jakiejkolwiek presji. Posiłek powinien być przyjemnością i zaspokajać głód. Atmosfera powinna być przyjazna, rodzice powinni jeść razem z dzieckiem, z apetytem i umożliwiać mu naturalne naśladowanie. Nie używajcie do niejadka słów w stylu „musisz to zjeść” „trzeba zjeść mięsko” „dokończ surówkę” czy nawet „spróbuj koniecznie”– nawet jeśli ton jest przyjazny i kierujemy się dobrem dziecka, to jednak taka presja negatywnie wpływa na skojarzenia z jedzeniem – nawet jeśli tym razem dziecko zje, to przy kolejnym posiłku wcale nie będzie jadło chętniej i błędne koło się będzie zamykać. Mali alergicy niestety mają często ograniczoną i monotonną dietę, częściej przez to mogą stawać się niejadkami, bo posiłki są mało urozmaicone.Nasze sposoby na niejadka
Poniżej przedstawiam kilka moich obserwacji i sposobów na zachęcenie dziecka do zainteresowania się posiłkami i ich jedzeniem.
1. Małe porcje i estetyczny wygląd dania
Mała porcja nie przytłacza dziecka. Ważne jest także ładnie podane danie, dodatek kolorów, zabawne ułożenie elementów posiłku - wszystko to sprzyja uzyskaniu dobrych skojarzeń z posiłkami i lepszemu apetytowi. A jeśli danie mu posmakuje, warto mieć zarezerwowaną dokładkę. Dużym niejadkom można nawet nałożyć początkowo mikroskopijną porcję, jak „dla krasnoludka”. Rozbawione dziecko na pewno chętnie opróżni talerz i może okazać się, że następnym razem samo będzie chciało większą porcję niż krasnoludki. Także żywe kolory na talerzu mogą pozytywne wpłynąć na apetyt (jeśli dziecko nie lubi warzyw to pomocne mogą być popularne zabawne kanapki z warzywnymi buźkami itp.). A jeśli dziecko „nienawidzi” wszelkich warzyw, to można też je przemycać w różnych daniach typu zupy krem, kotlety warzywne, farsz do pierogów czy naleśników. Nawet jeśli dziecko ma alergię na wiele składników diety, to można przygotować te same produkty na różne sposoby, tak żeby posiłki nie były monotonne. Przykładowo jak Aleks był mały to jadł dużo batatów – starałam się przygotowywać je na różne sposoby – czasem była to zupa krem, czasem pieczone, w formie frytek, czasem jako składnik kotletów. Także popularna w diecie alergików kasza jaglana może być podawana na setki sposobów – jako budyń jaglany, ciasto jaglane, element farszu i wiele, wiele innych.
2. Swoboda przy stole
Małe dzieci nie muszą jeść jak przy królewskim stole – oczywiście można je uczyć kulturalnego jedzenia, ale u niejadków lepiej odpuścić wszelką presją związaną z posiłkami, także z formą ich spożywania, ponieważ to też może negatywnie wpływać na ich apetyt. Ciężko z przyjemnością jeść posiłek, gdy wciąż słyszymy uwagi odnośnie trzymania widelca, garbienia się czy mlaskania. Lekcje dobrych manier można za to prowadzić w formie zabawy przy udawanych posiłkach, np. w formie teatrzyku lalek, „obiadkach” z ciastoliny i innych zabaw. Nie należy też dziecka pospieszać przy jedzeniu – najlepiej jak będzie jadło w swoim tempie, nie podajemy posiłku niejadkowi, jeśli wiemy, że się spieszymy, bo nasz pośpiech i podenerwowanie nie będzie sprzyjało dobrej atmosferze przy posiłku.
3. Wpływ dziecka na menu
Dziecko powinno móc decydować o wyborze posiłków przynajmniej raz na kilka dni – można ustalić zasadę ze np. każdy członek rodziny codziennie wybiera danie, jakie chciałby zjeść. Można zachęcać go do wybierania dać z książek kucharskich. Dziecko zapewne chętnie się zaangażuje i będzie świadomie uczestniczyć w wyborze menu, może zacznie też eksperymentować. Świetnym pomysłem jest także wspólne gotowanie z dzieckiem, które pomagając przy niektórych czynnościach ma okazję bliżej zapoznać się z gotowaniem i nabrać apetytu uczestnicząc w przygotowaniach i wdychając zapachy. Przez jakiś czas warto też ulegać preferencjom dziecka, nawet jeśli je tylko spaghetti, to można je przecież przygotowywać dodając do niego różne warzywa, różne rodzaje mięs czy makaronów.
4. Stałe pory jedzenia
Niewątpliwie regularne pory posiłków pozytywnie wpływają na apetyt. Wynika to głównie z fizjologicznych reakcji organizmu, który przyzwyczajony do określonej pory obiadu zaczyna wytwarzać wówczas więcej soków trawiennych, sprawiają one, że dziecko staje się po prostu głodne. Stałe pory powinny dotyczyć także przekąsek – nawet niewinne ciasteczko 20 minut przed obiadem może skutecznie osłabić apetyt dziecka – jego mózg dostaje sygnał, ze poziom glukozy jest odpowiednio wysoki i nie ma potrzeby spożywać teraz posiłku. I apetyt na zdrową zupkę znika. Przekąski najlepiej ograniczyć do pory drugiego śniadania i podwieczorku. W tym czasie warto wybrać zdrowe przekąski jak pokrojone warzywa, owoce, bakalie i położyć je na stole, tak żeby dziecko samo mogło sobie nakładać. Aleks bardzo lubi takie mini „szwedzkie” stoły i zjada wtedy bardziej różnorodne produkty, niż gdybym nałożyła mu je po prostu na talerz.
W niektórych przypadkach może być konieczna konsultacja z pediatrą, pamiętajcie, że niektóre choroby mogą powodować spadek apetytu. Natomiast jeśli o mnie chodzi, to mi apetyt wrócił (aż za dobrze) w nastoletnim wieku, wtedy zaczęłam jeść dużo, nawet więcej niż powinnam, i tak mi już zostało do dziś…
A jakie są Wasze obserwacje? Macie w domu małych niejadków czy wręcz przeciwnie? Piszcie w komentarzach :-)