-->
.
no
no

Gdy alergia powoduje śmierć dziecka...

6 komentarzy
Gdy alergia powoduje śmierć dziecka...

Z przerażeniem śledzę pojawiające się co jakiś czas historie o tym, że jakiś alergik zmarł z powodu spożycia ukrytego alergenu. 

Zazwyczaj dotyczy to osób uczulonych na orzeszki ziemne, ponieważ ta alergia bywa niezwykle silna, a śladowe ilości orzeszków można spotkać w większości gotowych produktów. Czasem są to historie z restauracji, gdy początkujący kucharz pomylił sos, innym razem, że ktoś zjadł źle oznakowane słodycze. Zarówno dorośli, jak i dzieci z silną alergią pokarmową, która może prowadzić do wstrząsu anafilaktycznego, tak naprawdę codziennie ryzykują życiem - szczególnie jeśli chcą spożyć coś poza domem lub jakieś gotowe produkty. Strzykawka z adrenaliną nie zawsze pomoże - czasem wstrząs przebiega w tak ciężki sposób, że ani adrenalina, ani natychmiastowa reanimacja nie uratują alergika.

Wczoraj pojawiła się kolejna sprawa, która mną wstrząsnęła. W Wielkiej Brytanii zmarło 13-letnie dziecko, które cierpiało z powodu niezwykle silnej alergii na wiele produktów - w tym białka mleka krowiego. 

Tym razem jednak historia była inna - chłopiec ten nie zjadł przypadkiem ciastka zawierającego mleko, nie była to też wina błędu kucharki ani firmy produkującej słodycze. Tym razem chłopiec - alergik - doznał wstrząsu anafilaktycznego, ponieważ inne dziecko rzuciło w niego... plasterkiem sera. Zobaczcie, jak ekstremalna musiała to być alergia, że krótki kontakt z plasterkiem sera wywołał tak ciężką reakcję. Chłopiec był reanimowany, podano mu adrenalinę, zmarł jednak w szpitalu, po 10 dniach walki o jego życie. Podobno mały sprawca tej tragedii, czyli chłopiec, który rzucił w swojego kolegę tym felernym plasterkiem sera, został zatrzymany. Nie znam szczegółów tej sprawy, mam jednak nadzieję, że nie zdawał sobie z konsekwencji, jakie mógł wywołać jego żart.

Warto wspomnieć, że matka alergika przygotowywała mu codziennie posiłki w osobnych pojemnikach, tak, żeby na pewno nie zjadł nic uczulającego w szkole. Alergia byłą tak silna, że jedzenia chłopca musiało być trzymane w osobnej lodówce, miał osobne talerze i sztućce. Chłopiec też był już na tyle duży, że sam doskonale zdawał sobie sprawę, ze swoich problemów zdrowotnych i był świadomy ryzyka związanego z alergią. Wydawałoby się, że zachowano wszelkie możliwe środki ostrożności, żeby chłopiec mógł bezpiecznie uczęszczać do szkoły. Czy ktoś mógł przewidzieć rzucanie jedzeniem na stołówce?

Każdy taki przypadek uczy nas, że może trzeba poprawiać procedury lub jeszcze bardziej szerzyć wiedzę na temat alergii. 

Czy gdyby wszystkie dzieci w szkole uczestniczyły w pogadance, że alergia może być śmiertelna, to dałoby się uniknąć tej tragedii? Możliwe. Ale nie możemy przecież oczekiwać, że dzieci będą wszystko rozumieć, skoro nawet dorośli mają problem ze zrozumiem, że przy alergii na mleko dziecko nie może jeść nie tylko mleka, ale też sera czy budyniu.
Czy przy tak silnej alergii jedyne rozwiązanie to edukacja domowa? Nie da się trzymać dziecka pod kloszem przez całe dzieciństwo, dziecko potrzebuje kontaktów z rówieśnikami, swobody. Rodzicie alergików jednak napotykają wiele trudności - bardzo ciężko o zrozumienie ze strony szkoły, a także innych rodziców, szczególnie jeśli alergia jednego dziecka w klasie powoduje jakieś ograniczenia dla pozostałych uczniów. Wszystko zwykle spoczywa na ramionach rodziców - i wiąże się nie tylko z wielokrotnymi rozmowami, tłumaczeniem, ale też poczuciu, że stwarzają problemy.

Alergia traktowana jest przez społeczeństwo jako mało istotna "dolegliwość", tymczasem ta choroba znacznie bardziej utrudnia funkcjonowanie w normalnym życiu niż np. cukrzyca. Sama często spotykam z drwiącym uśmiechem, gdy proszę kelnera o informację na temat alergenów. A gdyby moje dziecko miało tak silną alergię jak opisywany chłopiec, to pewnie nigdy nie zaryzykowalibyśmy zjedzenia w restauracji, gdzie konieczne jest zaufanie do obcych osób, które mogą się po prostu pomylić. Ale czy zdecydowałabym się na edukację domową? Nie wiem, ale po tej historii moja wiara w bezpieczeństwo małych alergików poza domem znacznie się zmniejszyła...



no
no