-->
.
no
no

Zwolnienie “na dziecko”?

Brak komentarzy
Zwolnienie “na dziecko”?

Sezon jesienno-zimowy niewątpliwe trudny okres dla rodziców małych alergików, którzy zwykle chorują częściej niż inne dzieci. Osoby zatrudnione nie tylko muszą martwić się o zdrowie swoich dzieci, ale też o sprawy zawodowe. Pół biedy, jeśli ktoś pracuje z domu i może jakoś połączyć opiekę nad chorym dzieckiem z pracą zawodową. Jednak większość osób, czy to pracujących na etacie, czy na własnej działalności, wykonuje swoją pracę poza domem. Jak sobie radzicie w tym okresie?


zwolnienie alergia

Rozmowa z pracodawcą

Wielu pracodawców niechętnie patrzy na dłuższe lub powtarzające się zwolnienia u swoich pracowników. Warto wtedy porozmawiać w pracy, że powinien to być problem przejściowy. Zwykle małe dzieci dużo chorują w ciągu pierwszego roku w żłobku lub przedszkolu, gdyż ich układ odpornościowy dopiero uczy się się walki z różnymi wirusami. W kolejnych latach zachorowań zwykle jest stopniowo coraz mniej, a co za tym idzie, także mniej koniecznych dni zwolnienia. Pracodawcy powinni cierpliwie przeczekać ten czas i wspierać swoich pracowników (a przynajmniej nie okazywać niezadowolenia ;-) Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, wiadomo, że różnie z tym bywa, a nawet teraz, gdy jest (podobno) rynek pracownika, Dla pracownika sytuacja taka nie jest komfortowa, ponieważ z jednej strony przeżywa on stres związany z chorobą swojego dziecka, a z drugiej strony pojawia się obawa przed reakcją pracodawcy. Oczywiście żaden pracodawca nie powie wprost, że nie podobają mu się częste zwolnienia, jednak pogorszenie atmosfery pracy lub relacji z przełożonym są często odczuwalne dla takich rodziców. Nigdy nie powinno się jednak narażać zdrowia swojego dziecka dla pracy!

Nie zaprowadzaj chorego dziecka do żłobka/przedszkola/szkoły!

Nawet jeśli masz trudną sytuację w pracy, pamiętaj, że zaprowadzenie chorego dziecka do placówki może mieć bardzo poważne konsekwencje (np. rozwinięcie się poważnej infekcji u dziecka, a do tego oczywiście zarażenie innych dzieci). Takie sytuacje niestety wciąż się zdarzają, o czym już kiedyś pisałam. Pracujący rodzice, w obawie przed problemami w pracy zaprowadzają chore dzieci do żłobka/przedszkola/szkoły, mimo że na forach internetowych i portalach parentingowych takie zachowanie jest (słusznie) napiętnowane. W trudniejszej sytuacji są zazwyczaj matki, ponieważ mimo coraz bardziej równego podziału obowiązków domowych pomiędzy partnerów, jednak opieka nad chorym dzieckiem częściej spoczywa na matce.  U nas od jakiegoś czasu choroby zdarzają się na szczęście rzadziej, ale pierwsze lata przedszkola to był ciężki czas dla nas, właśnie ze względu na te ciągłe choroby. Radziliśmy sobie na różne sposoby i ostatecznie udało się przetrwać ten okres, z pomocą babci i oczywiście też zwolnień, ale nie ukrywam, że było ciężko.

Podział zwolnienia na krótkie okresy

Jeśli istnieje taka możliwość, to warto dzielić zwolnienia na krótsze okresy pomiędzy rodziców. Przykładowo jeśli dziecko ma zapalenie płuc to konieczne jest co najmniej 2 - 3 tygodnie wolnego - czyli tydzień może zostać z nim ojciec, a drugi tydzień matka, wtedy wpływ na obowiązki zawodowe będzie zdecydowanie mniejszy. Przy dłuższych zwolnieniach także lepiej brać krótsze okresy na zmianę. Część osób decyduje się także na zdalną pomoc z domu w razie potrzeby.  Warto pamiętać, że rodzicom przysługuje rocznie 60 dni opieki na chorym członkiem rodziny (w tym dzieckiem). Liczba ta wydaje się dość duża, jednak w sytuacji gdy w rodzinie jest więcej dzieci, które często chorują na zakładkę, może się okazać że nawet 60 dni to jest niewystarczająca liczba. Liczba dni nie wzrasta bowiem wraz z liczbą dzieci. Warto też pamiętać, że to jest łączna liczba dni na rodziców - czyli te 60 dni dzieli się pomiędzy rodziców dziecka i jeśli jedna osoba weźmie 20 dni to drugiej osobie pozostaje już tylko 40 dni. W awaryjnych sytuacjach, gdy np. obecność obojga rodziców w pracy danego dnia jest niezbędna, można poprosić o pomoc także dziadków lub zaprzyjaźnioną sąsiadkę, oczywiście jeśli dziecko nie wymaga jakiejś specjalistycznej opieki w tym czasie.


zwolnienie alergia

A może opiekunka?

Dobrym rozwiązaniem, niestety wiążącym się z wydatkami, jest zatrudnienie opiekunki na okres jesienno -zimowy, która mogłaby odbierać dziecko wcześniej z przedszkola, spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu (wiadomo, że w placówkach różnie z tym bywa, a jest to zbawienne dla układu odpornościowego), a także zostawać z nim w domu w razie nawet lekkiej infekcji. Krótszy pobyt w przedszkolu to mniejsze obciążenie dla organizmu dziecka, a do tego mniejsza szansa na złapanie wirusa od innych dzieci. Wiadomo, że takie rozwiązanie wiąże się z dodatkowym wydatkiem, ale może w okolicy są jakieś emerytki, które chętnie sobie dorobią zajmując się naszym maluchem, a ty nie będziesz wpadać w panikę przy każdym kichnięciu dziecka. 

Dbanie o odporność dziecka

To oczywiście podstawa, ale niestety u małych alergików to nie jest takie proste i raczej nie spodziewajcie się, że Wasze dziecko nie będzie chorować w przedszkolu. Niewątpliwie dobra odporność pomoże jednak łagodniej przechodzić infekcje. Pamiętajcie o częstych spacerach na świeżym powietrzu, odpowiedniej dawce witaminy D3, zdrowej diecie (owoce, warzywa), naturalne wspomagacze (np. sok z czarnego bzu, malin, miód, tran, czystek, olej z czarnuszki).

Mały niejadek – 4 pomysły na poprawę apetytu

2 komentarze
Mały niejadek – 4 pomysły na poprawę apetytu
Aleks ogólnie ma dobry apetyt, chociaż oczywiście zdarzają się okresy że je mniej chętnie, szczególnie jak się gorzej czuje. Ogólnie jednak nie narzekam na jego apetyt, muszę nawet przyznać, że jak na małego alergika je całkiem dużo i chętnie. 

Jednak wiele małych dzieci ma problemy z apetytem, jedzą wybiórczo, niezbyt chętnie i rodzice (głównie mamy) szukają różnych sposobów na zachęcenie ich do jedzenia.


Czasem te sposoby są bardzo kreatywne, ale zwykle obejmują teatrzyki (latające "samoloty"), prośby (zjedz, bardzo Cię proszę, zrób to dla mamusi), obiecanki (jak zjesz to dostaniesz nowy samochód, lego, lalkę, lizaka…), wpędzanie w poczucie winy (jak nie zjesz to mamusi/cioci/pieskowi będzie smutno/przykro), a nawet szantaże (jak nie zjesz to nie dostaniesz prezentu na urodziny). To czasem pomaga i dziecko zjada kilka kęsów pod taką presją, ale na dłuższą metę takie metody tylko pogłębiają problem i każdy posiłek dziecka zamiast przyjemnością staje się katorgą i stresem – zarówno dla niego jak i dla rodzica. Dodatkowo tego typu rozmowy negatywnie wpływają na relację rodziców z dzieckiem.


dziecko niejadek sposoby

Moje doświadczenia jako niejadka

Ja osobiście byłam niejadkiem w dzieciństwie i pamiętam, że każda próba namawiania mnie do zjedzenia czegoś kończyła się ściskiem żołądka, a czasem nawet wymiotami. Było to dla mnie na tyle stresujące, że pamiętam te sytuacje do dziś, nawet niektóre konkretne posiłki. Wiem wiec, że namawianie do jedzenia może stanowić dla dziecka poważny stres, skoro ja pamiętam to nawet kilkadziesiąt (!) lat później. Byłam naprawdę strasznym niejadkiem, nie lubiłam jeść i jedzenie było dla mnie czymś, co mogłoby w ogóle nie istnieć. Jadłam 3-4 potrawy, wszelkie inne wzbudzały we mnie zdecydowaną niechęć. Współczuję mojej mamie, która na różne sposoby starała się przekonać mnie do jedzenia, niestety wszelkie jej próby były nieskuteczne. Natomiast pamiętam, że zawsze chętnie jadłam praktycznie wszystko poza domem – na wakacjach u cioci, na koloniach, czy nawet w szkole. Z czego to wynikało? Nikt mnie wtedy nie namawiał do jedzenia, bo nikomu nie zależało na tym żebym coś zjadła, tak jak mojej mamie. Nie było presji. I to jest właśnie według mnie najlepszy sposób na niejadka – brak jakiejkolwiek presji. Posiłek powinien być przyjemnością i zaspokajać głód. Atmosfera powinna być przyjazna, rodzice powinni jeść razem z dzieckiem, z apetytem i umożliwiać mu naturalne naśladowanie. Nie używajcie do niejadka słów w stylu „musisz to zjeść” „trzeba zjeść mięsko” „dokończ surówkę” czy nawet „spróbuj koniecznie”– nawet jeśli ton jest przyjazny i kierujemy się dobrem dziecka, to jednak taka presja negatywnie wpływa na skojarzenia z jedzeniem – nawet jeśli tym razem dziecko zje, to przy kolejnym posiłku wcale nie będzie jadło chętniej i błędne koło się będzie zamykać. Mali alergicy niestety mają często ograniczoną i monotonną dietę, częściej przez to mogą stawać się niejadkami, bo posiłki są mało urozmaicone.

Nasze sposoby na niejadka


Poniżej przedstawiam kilka moich obserwacji i sposobów na zachęcenie dziecka do zainteresowania się posiłkami i ich jedzeniem.

1. Małe porcje i estetyczny wygląd dania


Mała porcja nie przytłacza dziecka. Ważne jest także ładnie podane danie, dodatek kolorów, zabawne ułożenie elementów posiłku - wszystko to sprzyja uzyskaniu dobrych skojarzeń z posiłkami i lepszemu apetytowi. A jeśli danie mu posmakuje, warto mieć zarezerwowaną dokładkę. Dużym niejadkom można nawet nałożyć początkowo mikroskopijną porcję, jak „dla krasnoludka”. Rozbawione dziecko na pewno chętnie opróżni talerz i może okazać się, że następnym razem samo będzie chciało większą porcję niż krasnoludki. Także żywe kolory na talerzu mogą pozytywne wpłynąć na apetyt (jeśli dziecko nie lubi warzyw to pomocne mogą być popularne zabawne kanapki z warzywnymi buźkami itp.). A jeśli dziecko „nienawidzi” wszelkich warzyw, to można też je przemycać w różnych daniach typu zupy krem, kotlety warzywne, farsz do pierogów czy naleśników. Nawet jeśli dziecko ma alergię na wiele składników diety, to można przygotować te same produkty na różne sposoby, tak żeby posiłki nie były monotonne. Przykładowo jak Aleks był mały to jadł dużo batatów – starałam się przygotowywać je na różne sposoby – czasem była to zupa krem, czasem pieczone, w formie frytek, czasem jako składnik kotletów. Także popularna w diecie alergików kasza jaglana może być podawana na setki sposobów – jako budyń jaglany, ciasto jaglane, element farszu i wiele, wiele innych.

2. Swoboda przy stole


Małe dzieci nie muszą jeść jak przy królewskim stole – oczywiście można je uczyć kulturalnego jedzenia, ale u niejadków lepiej odpuścić wszelką presją związaną z posiłkami, także z formą ich spożywania, ponieważ to też może negatywnie wpływać na ich apetyt. Ciężko z przyjemnością jeść posiłek, gdy wciąż słyszymy uwagi odnośnie trzymania widelca, garbienia się czy mlaskania. Lekcje dobrych manier można za to prowadzić w formie zabawy przy udawanych posiłkach, np. w formie teatrzyku lalek, „obiadkach” z ciastoliny i innych zabaw. Nie należy też dziecka pospieszać przy jedzeniu – najlepiej jak będzie jadło w swoim tempie, nie podajemy posiłku niejadkowi, jeśli wiemy, że się spieszymy, bo nasz pośpiech i podenerwowanie nie będzie sprzyjało dobrej atmosferze przy posiłku.

3. Wpływ dziecka na menu


Dziecko powinno móc decydować o wyborze posiłków przynajmniej raz na kilka dni – można ustalić zasadę ze np. każdy członek rodziny codziennie wybiera danie, jakie chciałby zjeść. Można zachęcać go do wybierania dać z książek kucharskich. Dziecko zapewne chętnie się zaangażuje i będzie świadomie uczestniczyć w wyborze menu, może zacznie też eksperymentować. Świetnym pomysłem jest także wspólne gotowanie z dzieckiem, które pomagając przy niektórych czynnościach ma okazję bliżej zapoznać się z gotowaniem i nabrać apetytu uczestnicząc w przygotowaniach i wdychając zapachy. Przez jakiś czas warto też ulegać preferencjom dziecka, nawet jeśli je tylko spaghetti, to można je przecież przygotowywać dodając do niego różne warzywa, różne rodzaje mięs czy makaronów.


dziecko niejadek

4. Stałe pory jedzenia


Niewątpliwie regularne pory posiłków pozytywnie wpływają na apetyt. Wynika to głównie z fizjologicznych reakcji organizmu, który przyzwyczajony do określonej pory obiadu zaczyna wytwarzać wówczas więcej soków trawiennych, sprawiają one, że dziecko staje się po prostu głodne. Stałe pory powinny dotyczyć także przekąsek – nawet niewinne ciasteczko 20 minut przed obiadem może skutecznie osłabić apetyt dziecka – jego mózg dostaje sygnał, ze poziom glukozy jest odpowiednio wysoki i nie ma potrzeby spożywać teraz posiłku. I apetyt na zdrową zupkę znika. Przekąski najlepiej ograniczyć do pory drugiego śniadania i podwieczorku. W tym czasie warto wybrać zdrowe przekąski jak pokrojone warzywa, owoce, bakalie i położyć je na stole, tak żeby dziecko samo mogło sobie nakładać. Aleks bardzo lubi takie mini „szwedzkie” stoły i zjada wtedy bardziej różnorodne produkty, niż gdybym nałożyła mu je po prostu na talerz.

W niektórych przypadkach może być konieczna konsultacja z pediatrą, pamiętajcie, że niektóre choroby mogą powodować spadek apetytu. Natomiast jeśli o mnie chodzi, to mi apetyt wrócił (aż za dobrze) w nastoletnim wieku, wtedy zaczęłam jeść dużo, nawet więcej niż powinnam, i tak mi już zostało do dziś…

A jakie są Wasze obserwacje? Macie w domu małych niejadków czy wręcz przeciwnie? Piszcie w komentarzach :-)

pomysły dla niejadka

Biedne dziecko, to co on właściwie je? O co nie pytaj mamy alergika.

13 komentarzy
Ten temat od dawna chodzi mi po głowie, w końcu udało mi się ubrać go w słowa. Chyba każda mama alergika nie raz słyszała to pytanie "to co on/ona właściwie je"? I inne pełne szczerego współczucia uwagi typu "biedne dziecko, nawet nie może zjeść jajecznicy", "to co on je na śniadanie skoro nie je mleka?", "biedne dziecko, nie może jeść słodyczy (ze sklepu)", "to nie może zjeść NAWET kawałka drożdżówki?" "a co się stanie jak zje to czy tamto", "a kiedy mu TO przejdzie?" "a kiedy będzie jadł NORMALNE rzeczy".

Ale najczęściej słyszymy "biedne dziecko".

Otóż nie, nie jest to wcale biedne dziecko. A dlaczego?
Dlatego, że wcale nie ciągnie go to tych niedozwolonych produktów i chętnie je "swoje".
Dlatego, że zamiast napchanych polepszaczami drożdżówek, zjada domowe ciasto.
Dlatego, że zamiast czekoladowych kulek na mleku krowim, zjada jaglankę z owocami.
Dlatego, że zamiast kupnych soków z toną cukru, pije wodę.
Dlatego, że zamiast deseru z torebki, zje domowy kisielek z owoców i tapioki.
Dlatego, że zamiast wędliny z marketu pełnej azotanów, białka sojowego, przypraw niewiadomego pochodzenia i glutaminianu sodu, zje kilka plasterków pieczonego indyka.
I zapewniam Was, to że nie może jeść mleka, jajek i wielu innych rzeczy wcale nie znaczy że jest "biedny". I naprawdę alergia u dziecka nie musi być tematem przewodnim każdej rozmowy z mamą alergika. Mały alergik, oprócz tego, że nie może jeść uczulających go składników jest takim samym dzieckiem jak każde inne. Lubi się bawić, rysować, biegać, bujać na huśtawce i zjeżdżać ze zjeżdżalni. Lubi oglądać Świnkę Peppę i Strażaka Sama. Lubi rzucać piłkami. Lubi bawić się w chowanego i berka. Głośno się śmieje, wariuje i skacze na łóżku. Ogląda książeczki. Wciąż chce poznawać nowe rzeczy, zadaje setki pytań. 
Nie rozmawiajcie z mamą alergika tylko o "strasznej alergii" jej dziecka. Dziecko nie powinno wciąż o tym słuchać, bo w końcu uwierzy, ze jest inne, gorsze, "biedne". Ciągłe użalanie się nad losem małego "nieszczęśnika" nie przynosi nic dobrego. Zarówno mama alergika jak i dziecko alergik przyzwyczaili się do ograniczeń dietetycznych, nie stanowi to dla nich problemu. Są przyzwyczajeni, że w gości czy do restauracji zabierają porcje własnego jedzenia. Nie róbcie z tego wielkiego "halo". To jest dla nas, mam alergików, normalne, to nasza codzienność i nie chcemy o tym rozmawiać i narzekać na taki stan rzeczy przy każdej okazji.
Oczywiście mamy alergików czasem mają gorsze dni, czasem narzekają, czasem chcą się wyżalić, czasem mają kryzys. Mali alergicy też czasem marudzą lub chcą zjeść coś niedozwolonego. To też jest normalne. I przejściowe. Często też same pytamy i poruszamy temat alergii dziecka, szczególnie w rozmowach z innymi doświadczonymi mamami alergików. Ale litości, nie chcemy żeby tematem przewodnim wszystkich rozmów z nami było "to co on właściwie je" ;-)
Blog dla alergików

Niemowlę z alergią - mały maruda?

2 komentarze
Niemowlę z alergią - mały maruda?
Nadeszła pora na nowe tematy na moim blogu dla alergików. Chciałabym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat psychologicznych aspektów życia z małym alergikiem. Alergia u niemowlęcia to prawdziwe wyzwanie dla rodziców. I nie chodzi mi tylko o kwestie leczenia alergii czy stosowania diety, ale przede wszystkim o sferę psychiczną. Przewlekła choroba dziecka powoduje większe zmęczenie rodziców, dochodzi także chroniczny stres a miedzy rodzicami pojawiają się częstsze napięcia. Zwykle największa odpowiedzialność za leczenie, kontakty z lekarzami czy pilnowanie diety spoczywa na matce. A często wszystkie próby walki z alergią przynoszą marny skutek. Mama alergika może czuć się złą matką, dziecko ma wciąż wysypki i nadal nie wiadomo z jakiej przyczyny. Co ze mnie za matka, skoro nie potrafię pomóc swojemu dziecku?? Ja tak się czułam wiele razy. Najgorsze były pierwsze miesiące, gdy mimo wykluczenia z mojej diety wszystkich silnych alergenów Aleks wciąż miał zmiany skórne, czułam się bezsilna. I zewsząd "dobre rady" - a może to, a może tamto, wykąp go w tym, posmaruj tym...i rozmowy głównie o alergii Aleksa, tak jakby nie istniały inne tematy...no cóż, łatwo nie było, ale ten najgorszy okres na szczęście już dawno za nami. 
O ile choroba u dziecka sprawia, że rodzice cierpią psychicznie, to pamiętajmy, że dziecko cierpi zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Dziecko z AZS naprawdę nie ma łatwego życia i musimy je bardzo wspierać psychicznie od samego początku. Nawet jeśli alergia u dziecka nie jest bardzo silna, to jednak wysypki, świąd i inne dolegliwości sprawiają mu duży dyskomfort. A w przypadku bardzo silnego AZS to już nie jest dyskomfort, tylko po prostu cierpienie.

Teraz spróbujmy spojrzeć na życie małego alergika jego oczami i trochę lepiej go zrozumieć. 


Zaczniemy od niemowlęcia*.
Spędzasz większość dnia na leżąco, nie umiesz jeszcze nawet dobrze siedzieć nie mówiąc o poruszaniu się. Jesteś uzależniony od opieki rodziców. Ogólnie życie jest bardzo przyjemne, ale ostatnio na Twojej skórze coraz częściej pojawia się niewielka wysypka, zaczyna Cię swędzieć skóra. I swędzi coraz bardziej. Swędzą Cię policzki, ale nie umiesz podrapać ich rączką. Rączka zresztą też swędzi. Zaczynasz machać rączką i pocierać nią o otaczające przedmioty, jednak nie przynosi to ulgi. W tym momencie dodatkowo zaczynają Cię swędzieć nóżki, nie potrafisz się podrapać, wierzgasz nóżkami, ale to nie pomaga,. Nóżki są w ciepłych śpioszkach, wewnętrzne odstające szwy podrażniają i nasilają świąd. Próby przyniesienia ulgi za pomocą wierzgania i machania rączkami nie przynoszą żadnych rezultatów- zatem wołasz o pomoc - nie umiesz mówić więc popłakujesz, płaczesz coraz głośniej. Przychodzi opiekun - próbuje odgadnąć powód płaczu - bierze na ręce  -  świąd nadal jest, przewija - świąd nadal jest, dochodzą próby karmienia, zabawiania, usypiania, noszenia....marudzisz coraz gorzej - krzyczysz po swojemu "swędzi'!!!
alergia niemowlę

Smarowanie i nawilżenie skóry przynosi ulgę, ale na krótko, znów Cię swędzi! 
Znów marudzisz i płaczesz, na szczęście pomaga trochę czułe głaskanie i noszenie, tulenie, lulanie...A w przypadku silnego AZS takie napady świądu mogą pojawiać się bardzo często, wiele razy dziennie, wiele razy w nocy. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale co jakiś czas pojawia się ten nieszczęsny świąd i bardzo męczy takiego bezbronnego maluszka. Mogę się założyć, że wiele matek maleńkich alergików płacze razem z nimi, z bezsilności. Tak, ja też płakałam. Ale to niewiele pomagało. Co możemy zrobić żeby pomóc maluszkowi, oprócz stosowania się do zaleceń alergologa / dermatologa (zalecone maści i leki pomagają, ale zwykle nie w 100%)?

Jak możesz wspierać niemowlę, które ma męczące objawy alergii?

Po pierwsze - zawsze reaguj na płacz, każde małe dziecko bardzo potrzebuje bliskości, a już szczególnie w momencie gdy czuje się źle i niekomfortowo, gdy ma jakieś dolegliwości. Nie dać się zwieść namowom "życzliwych" - "daj mu się wypłakać, on cię terroryzuje, on ciągle marudzi"...niemowlę pozostawione samo sobie z problemem na pewno prędzej czy później przestanie płakać, czyli przestanie nas wołać o pomoc...przestanie na nas liczyć w potrzebie. Pamiętaj - niemowlę nie potrafi mówić - ono informuje Cię o swoich potrzebach i problemach marudzeniem lub płaczem - to jest jego forma komunikacji z Tobą, innej na razie nie ma. Im później zareagujesz, im rozpacz trwa dłużej, tym potem trudniej jest ukoić płacz. Długi płacz jest bardzo stresujący dla dziecka, zwiększa poziom adrenaliny oraz kortyzolu. Stres może powodować poważne zaburzenia w organizmie niemowlęcia, łącznie z pogorszeniem objawów alergii (!!!).
Po drugie - staraj się dużo przytulać, głaskać, masować, tak żeby ulżyć dziecku. Bliskość jest dla niego bardzo ważna, jak dla każdego innego dziecka.
Po trzecie - pozwól alergikowi się normalnie rozwijać - nie zamykaj go w sterylnym pokoju z antyalergiczną zabawką, chodźcie na spacery, dużo się bawcie, takie przyjemne zajęcia mogą sprawić, że maluszek zapomni o swoich dolegliwościach.
Po czwarte - bądź cierpliwa, mały alergik ma naprawdę ciężko, nie rozumie czemu jego skóra swędzi, czuje dyskomfort, z którym nie może sobie poradzić. Jak już nauczy się drapać dopiero wtedy będzie dla Was widoczne jakie to jest dla niego męczące - drapanie wtedy stanie się jego głównym zajęciem...no ale to jest temat na kolejny wpis. Więc potrzebna jest cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość.
Po piąte - maluszek może mieć niespokojny sen, ze względu na wybudzenia powodowane świądem, przez to będzie często zmęczony i rozdrażniony, a wszyscy będziecie niewyspani. 
Po szóste - dbaj o siebie i o swoje dobre samopoczucie psychiczne. Postaraj się mieć osobę, która co jakiś czas zajmie się dzieckiem, tak żeby rodzicie mogli się spokojnie zrelaksować i naładować akumulatory, zapomnieć o problemach.

azs u dziecka

I najważniejsze - nie pozwól żeby walka z alergią przesłoniła Ci radość z rodzicielstwa! dziecko to przede wszystkim radość i miłość, a alergia to tylko dodatek, z którym trzeba sobie poradzić. 

*W kolejnym poście postaram się spojrzeć na życie oczami nieco starszego alergika.
no
no